Dom Artykuły Jak makijaż pomaga mi radzić sobie z moją przewlekłą chorobą

Jak makijaż pomaga mi radzić sobie z moją przewlekłą chorobą

Anonim

Ponieważ żyję z nawracająco-ustępującym stwardnieniem rozsianym (stanem neurologicznym, w którym układ nerwowy atakuje się, powodując brak czucia i ruchliwości, zmęczenie i codzienny ból nerwowy), moja bladość często mnie oddala. Kiedy patrzę w lustro i widzę bladą i poplamioną twarz, przekrwione oczy i balonopodobne torby, czuję się gorzej niż kiedy się obudziłem.

W jakiś sposób fizyczna manifestacja mojej choroby (którą zdiagnozowano u mnie pod koniec 2013 r. I która zawiera w sobie słowa „zwyrodnieniowe” i „nieuleczalne”) jest bardziej przypomnieniem, że jestem chora niż w rzeczywistości. Nie, żebym kiedykolwiek zapomniał. Ale słabe i mdłe odbicie w lustrze jest sposobem, w jaki moje ciało przypomina mi, że moja choroba mnie, że zawsze będzie mnie mieć, i że nic nie mogę na to poradzić. Podczas gdy leki modyfikujące chorobę są często przepisywane przed postępem SM, nie mogą cofnąć szkód, które już zostały zrobione.

Aby poradzić sobie z bólem i lękiem nerwowym, regularnie sugeruje się stosowanie leków przeciwbólowych i przeciwdepresyjnych - ale kiedy wszystko inne zawiedzie, jest jedno leczenie, choć nie przepisane przez lekarza, które nadal jest moim zbawicielem.

Nie masz pojęcia, jak ważny jest blask, gdy siedzisz na szpitalnej kroplówce, odliczając zegar, aż nadejdzie czas, aby zadzwonić do taksówki do domu.

Dla niektórych autoportrety bez makijażu są aktem wyzwolenia, szansą na pokazanie światu swojej skóry z bliska i osobiście. Ale autoportrety bez makijażu nie mają sensu, gdy jesteś chory. W stanie takim jak SM każdy dzień to selfie wolne od makijażu, nieprzefiltrowana konfrontacja z twoją refleksją i rozczarowanie, że nigdy się nie poprawiasz. Pewnie, pewnego dnia może dojść do cudownego lekarstwa, ale na razie przynajmniej to jest moja rzeczywistość, a pokazanie mojej nagiej twarzy w mediach społecznościowych nie jest aktem siły, jak dla zdrowych ludzi.

Jest mało prawdopodobne, że na większości zdjęć pojawi się pocałowana słońcem poświata z hashtagiem #nomakeup. Zamiast tego, zaprosi mnie do litości w sekcji komentarzy: „Jesteś taki dzielny” lub „Nie miałbym tyle siły, gdybym był tobą”.

Zamiast demakijażu i odważnych proklamacji naturalnej skóry, wybieram makijaż. W rzeczywistości od dziesięcioleci ludzie cierpiący na choroby przewlekłe używają kosmetyków, aby przypomnieć sobie i otaczającemu ich światu, że są tą samą osobą, którą byli przed diagnozą. Jak pisał jeden z pisarzy Bustle: „Dodanie trochę koloru, głębi i pewności siebie do mojej twarzy pozwala na nieco większą moc nad tym, jak fizycznie przedstawiam się światu”.

Dla mnie makijaż nigdy nie zawodzi. Zawsze jest go więcej, zillionowych sposobów na wykorzystanie go do stworzenia czegoś pięknego, jak emocjonalny epizod Ekstremalne wydanie domowe dla twojej twarzy.

Nie noszę makijażu codziennie, ale w najgorsze dni wystarczy przesuwać cień do oczu, by podnieść nastrój. Zamówiłem więcej kosmetyków Kylie, niż powinna, a mimo to, że stosowanie konturówki jest umiejętnością, którą wciąż opanowuję (mam 34 lata), kolory sprawiają, że moja twarz czuje się żywa. Kiedy zacząłem zamawiać Lip Kits, nigdy wcześniej nie nosiłem szminki. Nie byłam pewna, jak to pozostało, nie rozmazywało się w zagniecenia, na naczyniach, między zębami. Ale teraz zaczynam ćwiczyć jak ja, Picasso. Makijaż daje mi coś, na czym można się skupić, szansę stać się własnym autoportretem i stworzyć coś lepszego niż to, co było na początku.

(Ufnie.)

Pełne oblicze makijażu to moja tablica nastroju, mój sposób komunikowania tego, kim chcę być, kim jestem, oprócz choroby.

Nie chodzi o ukrywanie tego, kim jestem. Nie dbam nawet o fundamenty - to iskierka, po której jestem. Nie masz pojęcia, jak ważny jest blask, gdy siedzisz na szpitalnej kroplówce, odliczając zegar, aż nadejdzie czas, aby zadzwonić do taksówki do domu. Shimmer odchyla, rozprasza. Chory jest tylko przypomnieniem, że śmiertelność jest tak nieunikniona, jak Seks w mieście 3, ale każdy do pewnego stopnia kocha ładne rzeczy.

Każdy, kto sugeruje, że używanie makijażu w ten sposób jest płytki, nie wie, jak czuje się choroba przewlekła. Róże i zakreślacze to stroje, które moja twarz nosi, gdy brakuje im pewności siebie i chce przedstawić trochę normalności. W dni, kiedy wychodzenie z domu wydaje się niemożliwe, ponieważ skóra mnie mrowi, jak to robią małe owady, makijaż sprawia, że ​​ponownie się zastanawiam. Kiedy moja energia jest niższa niż nieszczelne baterie, eyeliner jest wielkim „kurwa” do reszty mojego ciała. Kiedy korektor ukryje czerwone plamy, zadrapania, plamy i worki pod oczami, głębokie jak groby, mój mózg jest oszukany, by myśleć, że znowu jest w porządku.

Makijaż jest dla mnie zarówno hobby, jak i moim lekarstwem. To moja szansa na wyrażenie tego, kim jestem, oprócz choroby. Wszyscy widzą stwardnienie rozsiane, zanim mnie zobaczą, a to nic złego, ale to nie wszystko.Jestem więcej niż diagnozą medyczną, którą po raz pierwszy usłyszałem dwa tygodnie po moich 30 urodzinach. Pełne oblicze makijażu to moja tablica nastroju, mój sposób komunikowania tego, kim chcę być, kim jestem, oprócz choroby. Podczas gdy w końcu muszę zdjąć tę twarz z chusteczkami do mycia i ogórków oraz wodą, będę tą osobą przez znaczną część czasu, a to jest coś.

Makijaż nie usuwa mojej przewlekłej choroby na zawsze i nie mam nic przeciwko temu. Traktuję moje stwardnienie rozsiane i kieruję moim stanem. Ale makijaż daje mi pewność siebie w obliczu dnia, w którym moje kości chcą się kruszyć jak bezglutenowe ciastka, pozbawione niezbędnego kleju. Może to nie zadziała dla wszystkich, ale makijaż pomógł mi odkryć, kim chcę być i kim jestem, nawet w dni, w których maleje. A dla mnie to mocniejsze niż selfie bez makijażu.

Tutaj, w Byrdie, wiemy, że piękno to coś więcej niż tutoriale z warkoczami i recenzje tusz do rzęs. Piękno to tożsamość. Nasze włosy, rysy twarzy, nasze ciała: mogą odzwierciedlać kulturę, seksualność, rasę, a nawet politykę. Potrzebowaliśmy gdzieś na Byrdie, żeby porozmawiać o tym, więc… witamy Flipside (jak w przypadku drugiej strony piękna, oczywiście!), dedykowane miejsce na wyjątkowe, osobiste i nieoczekiwane historie, które rzucają wyzwanie definicji „piękna” naszego społeczeństwa. Tutaj znajdziesz fajne wywiady z gwiazdami LGBTQ +, wrażliwymi esejami na temat standardy piękna i tożsamość kulturowa, medytacje feministyczne na temat od brwi udowych po brwi i wiele innych. Pomysły, które eksplorują tutaj nasi pisarze, są nowe, więc chcielibyśmy, aby nasi doświadczeni czytelnicy również wzięli udział w rozmowie. Pamiętaj, aby skomentować swoje myśli (i udostępniać je w mediach społecznościowych hashtagiem #TheFlipsideOfBeauty). Ponieważ tutaj Flipside, każdy może zostać wysłuchany.